Monday 14 January 2013

O jedzeniu znowu

Dziś dowiedziałam się, iż obciachem jest chodzenie do Lidla. Ponieważ jest to sklep tani.
Jest całkiem OK chodzić do M&S i Waitrose, ale Lidl... Masakra i -10 do lansu.

I właśnie koło mnie jest taki całkiem mały Lidl, do którego chodzę z upodobaniem.
Wyszukałam tam bardzo dobry, świeży szpinak, tarty parmezan, który pachnie mlecznie. przepyszny ocet balsamiczny, którego jestem fanką oraz masło, które smakuje jak masło, a nie mieszanka składników plastikowego pochodzenia.

Mięso, które tam sprzedają jest również całkiem dobre i nie śmierdzi, jak odpowiedniki w pozostałych sieciach. Wybór jest mały porównując do innych sklepów, ale jakość - wyższa.
Tyle peanów na temat tego sklepu.
Zadziwia mnie jednak to, że ludzie potrafią budować swoją tożsamość na podstawie miejsca, w którym robi się zakupy. Wyznacznikiem staje się marka, oparta nie tyle na jakości, co na wysokiej cenie.
W tej konkurencji odpadam, bo ja kocham znajdować sklepy, w których dobra jakość idzie w parze z niską ceną.
To takie moje małe zwycięstwo w dziedzinie konsumpcjonizmu.

Jeśli mówimy już o jedzeniu, to...
...lubię masło solone! (od czasu do czasu) Nie umiem przekonać się do Marmite - jest to smarowidło o smaku drożdżowym, trzeba je nakładać w cienkiej ilości, bo jest po prostu OHYDNE.
Przepadam za tutejszym mlekiem w butelkach, lubię musztardę angielską.

Nauczyłam się jeść owsiankę... Polecam odmianę z syropem klonowym i gałką muszkatołową.
Anglia jest dla mnie krajem, w którym odkrywam przyprawy zaniedbywane w Polsce. Np ziele angielskie, które tutaj nazywane jest all spice, bo Anglikom ich zapach kojarzył się z goździkami, cynamonem i gałką.
Do łask powrócił u mnie liść laurowy (0,50 funta za paczkę w sklepie ukraińskim).
Jeśli zioła prowansalskie to tylko z lawendą...

Bożydar odkrywa przede mną świat whisky.
Na BBC leciał sobie kiedyś filmik o tym, jak whisky trafiła do beczek - miało to uchronić Szkotów przed codziennymi popijawami. Nie uchroniło, ale za to whisky zyskała piękny kolor i niepowtarzalny aromat. Od czasu do czasu raczę się więc szkocką!

Oraz brandy, które okazało się niezłym lekarstwem na szalejącego tutaj wirusa, atakującego drogi oddechowe. Dwa tygodnie spędziłam w łóżku dzięki tej chorobie.
Na całe szczęście powoli wracam do zdrowia, a jutro po raz pierwszy idę na siłownię od czasu mojej choroby. Bardzo dobry znak. :)