Wednesday 10 July 2013

Wakacje!

Powiadają, że po 18tce czas zaczyna szybciej upływać. Cóż, mój obecnie to biegnie sprintem.
Ani się oglądnęłam a tu lipiec.
Bilety do Polski kupione. Bilety do Irlandii kupione. Prezenty dla rodziny w Polsce już też kupione.
Bo w  tym roku będziemy z Bożydarem spędzać czas i w Polsce i w Irlandii. Jiiiiha.

Od prawie tygodnia pogoda w Londynie jest przecudownie ciepła i słoneczna. Temperatura przekracza 25 stopni. Ciężko w to uwierzyć, bo taka pogoda, kilka dni pod rząd, nie trafia się często. A ja widzę ją dopiero pierwszy raz w tym pięknym mieście.

Poniedziałek, który minął dwa dni temu był jednym z najmilszych zawodowych poniedziałków, jako że firma zabrała nas do Brighton. Wspaniały lunch, bardzo obfity, a potem spacer po plaży. Co niektórzy mieli kąpiel w morzu.
Plaża była kamienista, więc poruszanie się było trochę trudne, ale przynajmniej spaliłam trochę kalorii ha ha ha.

Polubiłam gruszeczniki. To niezwykłe słowo kryje pod sobą sfermentowany sok z gruszek. Taki gruszeczkowy odpowiednik cydru lub jabłecznika.
Nigdy nie byłam wielbicielką piwa, więc w gorący dzień, szklanka wypełniona lodem i orzeźwiającym gruszecznikiem, który jest delikatnie słodki, lecz niezamulający, to czyste marzenie.
Om nom nom :-)