Wednesday 14 August 2013

Powakacyjnie.

Tak, jestem już w UK.
Nadal trochę zmęczona i co gorsze, przeziębiona.

Wakacje w Polsce były przeciekawe.
Po pierwsze, wyrwałam sobie ósemkę. Lato jest najgorszym czasem na wyrywanie zebów, a mnie ciągle się przydarza wyrywanie własnie w bardzo ciepłą pogodę.
A pogoda była boska - około 30 stopni. Nie chciało się to goić, jednakże moje wakacje nie zostały przez to zepsute.

Spędziliśmy dwa dni w Krakowie, Bożydar zwiedził sobie Auschwitz i jego wiedza o tym miejscu jest większa niż moja. Niestety.

Byliśmy rozpieszczani kulinarnie. Łowiliśmy ryby. Uczestniczyliśmy w chrzcie mojej bratanicy. Odpoczywaliśmy, śmialiśmy się i spędzaliśmy czas z moją rodziną.

A po powrocie polecieliśmy do Irlandii, i tam to dopiero się działo.
Na lotnisku byliśmy już przed 6, a w samej Irlandii po 9, z perspektywą posiadania całego dnia na wyprawy, aż do 9 wieczór.
Pogoda nie była sprzyjająca, bo po prostu lało, ale kto by się tym przejmował... Zwiedziliśmy Limerick, a w nim zamek króla Jana, który był obronną twierdzą Limericku przez długie lata. Znakomita, interaktywna wystawa. Ja, jako miłośniczka gier, pobiłam wszystkich w strzelaniu z armaty.
Podróż była tak wyczerpująca, że wieczorem zasnęliśmy, o zgrozo, w pubie.

Następnego dnia - ceremonia ślubu, lunch w pięknej restauracji nad brzegiem oceanu oraz muzyka na żywo w pubie.

Kolejny dzień przyniósł spacer po górach, kąpiel w morzu (ja niestety zapomniałam stroju kąpielowego, więc leżałam na trawie), znów wieczór w pubie oraz kawa w romantycznej kawiarni nad zatoką, przy dźwiękach muzyki.

A w ostatni dzień wynajęliśmy samochód i zrobiliśmy sobie wycieczkę do najstarszej perfumerii Irlandii, oglądanie zachodniego wybrzeża oraz klifów, tym razem z pokładu promu.

I to był właśnie czas, kiedy się przeziębiłam.

Sporo się działo jak na 4 dni. Zachodnia część Irlandii, w której byliśmy, jest piękna, tajemnicza, atmosferyczna. Mieliśmy szczęście trafić na słoneczną pogodę, kiedy wszystkie atuty nadmorskiego krajobrazu pokazały się w pełnej krasie.
Irlandczycy to naród uprzejmy, uczciwy i bardzo gościnny. Trochę już zmanierowana przez pobyt w Londynie, gdzie każdy się spieszy i dba głównie o siebie, byłam zaskoczona, gdy obcy ludzie mnie pozdrawiali, a poznani byli bardzo wyluzowani i serdeczni.

Różnica była ogromna.
Wysiadając na lotnisku westchnęłam: Widać, że to Anglia... Dużo ludzi... I wszyscy już wnerwieni.

Wednesday 10 July 2013

Wakacje!

Powiadają, że po 18tce czas zaczyna szybciej upływać. Cóż, mój obecnie to biegnie sprintem.
Ani się oglądnęłam a tu lipiec.
Bilety do Polski kupione. Bilety do Irlandii kupione. Prezenty dla rodziny w Polsce już też kupione.
Bo w  tym roku będziemy z Bożydarem spędzać czas i w Polsce i w Irlandii. Jiiiiha.

Od prawie tygodnia pogoda w Londynie jest przecudownie ciepła i słoneczna. Temperatura przekracza 25 stopni. Ciężko w to uwierzyć, bo taka pogoda, kilka dni pod rząd, nie trafia się często. A ja widzę ją dopiero pierwszy raz w tym pięknym mieście.

Poniedziałek, który minął dwa dni temu był jednym z najmilszych zawodowych poniedziałków, jako że firma zabrała nas do Brighton. Wspaniały lunch, bardzo obfity, a potem spacer po plaży. Co niektórzy mieli kąpiel w morzu.
Plaża była kamienista, więc poruszanie się było trochę trudne, ale przynajmniej spaliłam trochę kalorii ha ha ha.

Polubiłam gruszeczniki. To niezwykłe słowo kryje pod sobą sfermentowany sok z gruszek. Taki gruszeczkowy odpowiednik cydru lub jabłecznika.
Nigdy nie byłam wielbicielką piwa, więc w gorący dzień, szklanka wypełniona lodem i orzeźwiającym gruszecznikiem, który jest delikatnie słodki, lecz niezamulający, to czyste marzenie.
Om nom nom :-)






Saturday 11 May 2013

Maj się maj

Już maj.
Londyn z całych sił rozkwita kwiatami. Wygląda to tak pieknie, że czasem sprawia bardzo przyjemny ból w okolicy serca.
Chodzę więc, pochylam się nad dzwonkami, mleczami, tulipanami, szczodrzeńcem i innymi kwiatami, których nazwy nie znam. Magnolie powoli przekwitają, więc ich płatki tworzą dywan obok płotu do mojego domu.
Raj!
Wyposażyłam swoja kuchnię w naczynie do gotowania na parze, z czego skrzętnie korzystam, czuję się lepiej, a moja waga systematycznie spada w dół.

W pracy patrzą na mnie trochę jak na wariata, ponieważ moje porcje jedzenia są zdecydowanie o połowę mniejsze, ale cóż.

Ostatnio także naszło mnie na stworzenie ciągu medytacji z olejkami własnej produkcji. Pierwsza medytacja przygotowana i nagrana. Dwa olejki do medytacji wysłane.
Poszło łatwo, lekko i przyjemnie. Olejki stały się częścią medytacji bardzo naturalnie, tak jakby pasowały tam od wieków.
Jestem bardzo ciekawa reakcji osób, do których to wysłałam.

Zbieram się na bieganie :)

Wednesday 24 April 2013

Oferta na Holistic Art Day




Olejki Art and Aroma
(cenę sugerują gwiazdki)

DLA CIAŁA I EMOCJI
Odświeżenie (lawenda, cytryna, jałowiec) *
Odświeża ciało i umysł.
Znakomite po prysznicu
Olejek dodający energii (pomarańcza, goździk) *
Pomarańcza ma głos! Ten olejek doda Ci energii i sprawi, że będziesz czuć się rześko!
Świetny na okres zimowy
Olejek relaksujący (eukaliptus, ylang-ylang) *
Niezwykłe połączenie świeżości z pięknem kwiatów, działa rozluźniająco i przeciwstresowo.
Olejek kojący (lawenda geranium) *
Koi skórę i ducha. Ulubieniec kobiet. Daje poczucie bezpieczeństwa, osadzenia, spokoju i harmonii. Piękny kwiatowy zapach.
Olejek zdrowia (eukaliptus, drzewo herbaciane, mięta) *
Ziołowy olejek do ciała, który wspiera w zachowaniu zdrowia, zawiera olejek z drzewa herbacianego, który ma niezwykłe właściwości przeciwbakteryjne.
Olejek klarowności (niaouli, grejpfrut) *
Przynosi klarowność umysłu. Jeśli czujesz, że twój umysł potrzebuje odpoczynku oraz chwili dla siebie, otwórz butelkę i powąchaj.
Olejek radości (bazylia, grejpfrut) *
Bardzo radosny olejek, wnoszący atmosferę radości i wiosny. Ma w sobie zieloność oraz świeżość cytrusów.
Dla DUCHA
Kąpiel miłości w kwiatach (róża, geranium, lawenda, jaśmin) **
Sól z dodatkiem kwiatów oraz olejek do ciała otwierający na miłość. Zarówno dla singli, jak i również dla tych, którzy pragną, aby miłość w ich związku rozkwitała.
Olejek oczyszczający (lawenda, rozmaryn, sosna) *
Oczyszcza umysł i ducha, przynosi poczucie wolności i łączności z naturą.
Olejek pięniedzy (mięta, wetiweria, paczuli) *
Olejek otwierający na przepływ pieniędzy w życiu, poświęcony żywiołowi ziemi i pachnący nutami ziemi.
Olejek seksualności (imbir, goździk, palmarosa) *
Rozgrzewający - dosłownie i w przenośni.
Olejek księżycowy (jaśmin, kadzidło) **
Mistyczny kadzidłowiec i zmysłowy jaśmin, nazywany często królem nocy. Użyj go podczas pełni księzyca, aby celebrować swoją kobiecość, kreatywność i intuicyjność. (Tak, jest to olejek dla kobiet)
Olejek medytacji (kadzidłowiec, róża, trawa księżycowa) **
Kadzidłowiec przygotowuje do medytacji – już od dawna był używany w miejscach modlitwy, trawa cytrynowa wzmacnia świadomość duchową, natomiast róża jest kwiatem miłości. Razem tworzą zapach, który zmienia się w miarę upływu czasu.

*
Cena regularna
Holistic Art Day
100 ml
£7
£5
50 ml
£5
£4
30 ml
£3
£3
10 ml
£2
£2

**
Cena regularna
Holistic Art Day
100 ml
£10
£9
50 ml
£7
£6
30 ml
£5
£4
10 ml
£3
£2

Friday 12 April 2013

Jak obchodzić dzień czekolady?

Przygotowuję się do wesela koleżanki Bożydara. Już po przebudzeniu pomyślałam, że fajnie byłoby sobie zrobić coś dla ciała.
Może jakaś maseczka na twarz? Tzw facial? :)
I ponieważ dziś obchodzony jest Dzień czekolady, to wpadłam na pomysł maseczki z czekolady.
Czekolada powinna zawierać przynajmniej 70% kakao, ja jeszcze wzbogaciłam ją miodem oraz dodatkową porcją kakao.
Naprawdę, trudno powstrzymać się przed jedzeniem tej pysznej maski.

Maskę nakłada się na 15 minut, a potem zmywa ciepłą wodą. Trochę pracy jest z tym zmywaniem, ale warto. Mam bardzo wrażliwą cerę, więc większość maseczek mi ją wysusza i ściąga za bardzo. A tu przyjemne uczucie komfortu, skóra jest gładka i zaróżowiona. Świetny pomysł!
Uwielbiam naturalne maseczki!

Wednesday 10 April 2013

O aromaterapii


Ostatnio jako osoba, która lubi I fucking love science, zobaczyłam obrazek, w którym aromaterapia była umieszczona jako paranormalne bzdety, wkręcane ludziom.
Dziwi mnie trochę to podejście.

Czym jest bowiem aromaterapia?
Powszechnie uważa się, że jest to leczenie zapachami. Owszem, zapachy uspokająją, dodają energii, relaksują. Ale w gruncie rzeczy aromaterapia to leczenie olejkami eterycznymi, które składają się z wielu komponentów takich jak  ketony, aldehydy, alkohole, estry, laktony, terpeny, i innych związki organiczne.
Krótko mówiąc aromaterapia to rodzaj ziołolecznictwa.

Sama wykorzystuję olejki eteryczne do leczenia.
Nieraz zdarzało mi się wyleczyć np grzybicę stóp lub opryszczkę olejkiem z drzewa herbacianego, który jest jednym z najsilniejszych olejków bakterio i wirusobójczych.

Wątpię, aby stało to się za pomocą zapachu... :-)

Tak czy inaczej, w zeszłym roku stworzyłam projekt Art and Aroma, aromaterapię dla ciała, umysłu i ducha, gdzie tworzę swoje własne zapachy.
Zainteresowanych odsyłam na stronę www.artandaroma.com i na mój profil Facebookowy http://www.facebook.com/ArtAromaPolska

Więcej już wkrótce.

Friday 5 April 2013

Kwiecień plecień.

Dziś pobiłam rekord wszystkiego.
Otóż wyprałam sobie książkę. Książkę o sodzie oczyszczonej.

Polecam sprawdzanie prania zanim włoży się je do pralki - jeszcze teraz moje prześcieradło pokryte jest meszkiem z celulozy.

Nie od dziś wiadomo, jakim krejzolem jestem na punkcie naturalnych rzeczy i ich wielokrotnego zastosowania.

Soda oczyszczona oraz ocet jabłkowy należą właśnie do takich rzeczy. Soda wybiela ubrania, usuwa plamy, służy jako wybielacz do zębów, łagodzi bóle gardła, usuwa zapachy z lodówek i pokojów, może służyć jako dezodorant i talk. Czyste szaleństwo.

Ostatnie dni zajmowała mi głównie praca, więc z radością czekam na ten miesiąc, ponieważ weekendy zapowiadają się rozrywkowo: wesele, kurs masażu oraz dzień sztuki holistycznej, na którym będę prezentować swoje olejki aromaterapeutyczne.
Jupi jej! ;)





Thursday 28 February 2013

Notka na ostatni dzien lutego


Nie mogę uwierzyć, że już  koniec lutego.
Dzieje się ogromnie dużo.
Jakiś czas temu pomyślałam sobie, że dobrze by było mieć pojęcie o tym, jak pisać w social media. I co? Zyczenie się spełniło. Moja firma organizuje kurs na specjalistę mediów społecznościowych. A ja już skończyłam pierwszy poziom!

Zrobiłam sobie tez mnóstwo przyjemności w tym miesiącu – mam nowe perfumy, nowe ubrania, bilet do Polski na sobotę, idę na warsztat T. Harv Ekera, w niedzielę byłam na Sound Journey – rozbudowany koncert gongów, mis i innych instrumentów.
Jeśli słyszałeś o powiedzeniu „Pieniądze szczęścia nie dają” i się z nim zgadzasz, to ujmę to w taki sposób: Może i nie dają, ale czynią życie łatwiejszym i przyjemniejszym, a o swoje szczęście mogę zadbać sama.

Jest we mnie jednak jakiś wewnętrzny spokój, wiara, że idę właściwą drogą, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet jesli teraz jest szaleństwo i wariactwo, to podążam za tym i potrafię się tym cieszyć.
Do zobaczenia w Polsce.

Monday 11 February 2013

Przeszłam pozytywnie okres próbny i moja umowa została przedłużona.
W pracy czuję się też bardziej pewnie i dlatego daje mi to więcej radości.

Wczoraj z okazji Nowego Roku Chińskiego zawędrowaliśmy do Chinatown. Parady smoków nie dało się zobaczyć z powodu ogromnej ilości ludzi, a ja odkryłam, że jest coś gorszego od tłumu: tłum i padający deszcz ze śniegiem.
Nabyłam mnóstwo chińskich herbat oraz wino śliwkowe, które rozgrzewało mnie po tym zimnym spacerze.

Rozbawiło mnie ogłoszenie pana prowadzącego metro, w niedziele stacja Cannon street jest zazwyczaj zamknięta. Jadę więc linią District, a tu ogłoszenie: Panie i panowie, informuję, że stacja Cannon street jest zamknięta z powodu kompletnego braku zainteresowania.



Saturday 2 February 2013

Ponglish.

A cóż to jest ponglish?
Jest to mieszanka angielskiego i polskiego.
Wczoraj właśnie na kolacji obsługiwała nas kelnerka, której polski akcent był dosyć wyraźny - robię się coraz lepsza w rozpoznawaniu akcentów.
Rzeczywiście, jak tylko rzekłam parę słów po polsku, kelnerka okazała się być Polką.

I toczy się rozmowa:
- Proszę o wodę...
- A jaka to ma być woda: still czy sparkling?
Ciekawa mieszanka polskiego i angielskiego hmm...
- E.. still...
I tu leci najlepsze:
- A z ajsem?

Tak, piłam wodę z ajsem! Tylko w Anglii!

Mogę się jednak śmiać, ale sama często prędzej znajduję słowa po angielsku, jeśli je częściej na codzień używam w tym języku. Jest to chyba nieuniknione, jednak mam nadzieję, że nie będę odmieniać słów angielskich wg reguł polskich.

Monday 14 January 2013

O jedzeniu znowu

Dziś dowiedziałam się, iż obciachem jest chodzenie do Lidla. Ponieważ jest to sklep tani.
Jest całkiem OK chodzić do M&S i Waitrose, ale Lidl... Masakra i -10 do lansu.

I właśnie koło mnie jest taki całkiem mały Lidl, do którego chodzę z upodobaniem.
Wyszukałam tam bardzo dobry, świeży szpinak, tarty parmezan, który pachnie mlecznie. przepyszny ocet balsamiczny, którego jestem fanką oraz masło, które smakuje jak masło, a nie mieszanka składników plastikowego pochodzenia.

Mięso, które tam sprzedają jest również całkiem dobre i nie śmierdzi, jak odpowiedniki w pozostałych sieciach. Wybór jest mały porównując do innych sklepów, ale jakość - wyższa.
Tyle peanów na temat tego sklepu.
Zadziwia mnie jednak to, że ludzie potrafią budować swoją tożsamość na podstawie miejsca, w którym robi się zakupy. Wyznacznikiem staje się marka, oparta nie tyle na jakości, co na wysokiej cenie.
W tej konkurencji odpadam, bo ja kocham znajdować sklepy, w których dobra jakość idzie w parze z niską ceną.
To takie moje małe zwycięstwo w dziedzinie konsumpcjonizmu.

Jeśli mówimy już o jedzeniu, to...
...lubię masło solone! (od czasu do czasu) Nie umiem przekonać się do Marmite - jest to smarowidło o smaku drożdżowym, trzeba je nakładać w cienkiej ilości, bo jest po prostu OHYDNE.
Przepadam za tutejszym mlekiem w butelkach, lubię musztardę angielską.

Nauczyłam się jeść owsiankę... Polecam odmianę z syropem klonowym i gałką muszkatołową.
Anglia jest dla mnie krajem, w którym odkrywam przyprawy zaniedbywane w Polsce. Np ziele angielskie, które tutaj nazywane jest all spice, bo Anglikom ich zapach kojarzył się z goździkami, cynamonem i gałką.
Do łask powrócił u mnie liść laurowy (0,50 funta za paczkę w sklepie ukraińskim).
Jeśli zioła prowansalskie to tylko z lawendą...

Bożydar odkrywa przede mną świat whisky.
Na BBC leciał sobie kiedyś filmik o tym, jak whisky trafiła do beczek - miało to uchronić Szkotów przed codziennymi popijawami. Nie uchroniło, ale za to whisky zyskała piękny kolor i niepowtarzalny aromat. Od czasu do czasu raczę się więc szkocką!

Oraz brandy, które okazało się niezłym lekarstwem na szalejącego tutaj wirusa, atakującego drogi oddechowe. Dwa tygodnie spędziłam w łóżku dzięki tej chorobie.
Na całe szczęście powoli wracam do zdrowia, a jutro po raz pierwszy idę na siłownię od czasu mojej choroby. Bardzo dobry znak. :)