Przeprowadziliśmy się biurowo.
Na początku po
kuchni chodziły niezadowolone zombie, wyrażające wściekłość, niedospanie i
rozżalenie. A ja byłam przysłowiową solą na rany, ponieważ dla mnie ta
przeprowadzka to plus. Rzeczywiście, do pracy idę spokojnie 30 minut,
spacerując wśród drzew, parków, koni i domów.
Weekend obfitował
w robienie zdjęć. Wpierw na Petticoat Lane Market, kto by uwierzył, że to
Londyn, a nie bazar w krajach wschodu?
A później
pojechaliśmy do ojca Bożydara. Zwiedziliśmy Spinnaker Tower w Portsmouth,
pobliskie centrum, odrobinę zatoki i wygrzewaliśmy się w słoneczku. Wieża miała
około 170 metrów, co dawało pełny widok na zatokę. Dodatkowo można było
odsłuchać nagranie audio wyjaśniajace, co się znajduje w zatoce i jaka jest historia.
Zdjęcia zostaną
zamieszczone później.
Jeśli zaś o mnie
chodzi, to mam dni pełne agresji i wściekłości. Jestem tak wściekła, że biegam
nie tylko wieczorami, ale i do pracy.
Kulinarnie
próbuję nowych prostych rzeczy: np kurczak w pomidorach suszonych z mozzarellą,
sos grzybowy z chilli, samodzielnie zrobiony, sałatka z marchewką, tuńczykiem i
liśćmi szpinaku.
No comments:
Post a Comment